Smutny powrót Buczkowic do domu.

We wczorajszym meczu z drużyną Buczkowic pokazaliśmy, jak na lidera przystało, lwi, a raczej Maroni Pazur.Żaden z naszych zawodników, a i kibiców również, nie spodziewał się tak wysokiego, a zarazem łatwego zwycięstwa. W pamięci mieliśmy przecież jeszcze ostatni mecz z Buczkowicami u siebie, gdzie drużyna gości pokazała się z dobrej strony i wywiozła cenny remis. Wczoraj jednak nikt z nas nie chciał dopuścić do powtórki i mecz rozpoczęliśmy bardzo skoncentrowani. Od samego początku ruszyliśmy do ataku i już w 14 minucie worek z bramkami otworzył Grzegorz Maron, niczym Sebastian Mila w meczu z Niemcami, huknął z lewej nogi tuż przy słupku bramkarza gości. Na drugą bramkę nie trzeba było czekać zbyt długo. Po kapitalnym dośrodkowaniu z lewej strony do piłki wyskoczył jak Shaquille O'Neal nasz wszędobylski Marek Faruga i było już 2:0. W 27 minucie czerwoną kartkę za zagranie piłki ręką w polu karnym otrzymał jeden z zawodnikówz Buczkowic. Goście w 10-tkę a my mamy jeszcze jedenastkę. Rzut karny na bramkę zamienił nasz etatowy wykonawca jedenastek, najmłodszy, a zarazem najbardziej doświadczony Wojciech Czulak. Drużyna gości od tego momentu zamknęła się na swojej połowie i starała się odpierać nasze ataki. Jednak bez rezultatu, gdyż w 37 min. kapitalne przyjęcie Mirosława Danela na umięśnioną klatkę i natychmiastowy strzał, dał nam czwartego gola. W 41 min. Grzegorz Maron strzelił swoją drugą bramkę i do przerwy było 5:0. W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się. Goście zamknięci na swojej połowie, a czasem to już nawet w polu karnym. Ciągłe ataki naszej drużyny przyniosły jeszcze dwie bramki. Najpierw Grzegorz Maron w 70 min. - to była wisienka na torcie, a raczej pięcie. Worek bramek zamknął Kornel Ryszka strzałem głową z około 2 metrów wysokości nie wyskakując, tym samym nie dał szans bramkarzowi.

Zrobiliśmy kolejny ważny krok do przodu.